Był wspaniały. Cudowny. Jeden jego uśmiech sprawiał, że zapominałam o bożym świecie. Zupełnie jak za pierwszym razem, gdy go spotkałam. Zaledwie po rozpoczęciu studiów. Choć nasza wspólna koleżanka nas sobie przedstawiła, nawet nie śniłam, że zwróci na mnie większą uwagę...
A jednak - odezwał się. Byłam przekonana, że śnię. Naprawdę. Nie minęło dużo czasu, a były spotkania, randki, kwiaty, pocałunki. Były spojrzenia na uczelnianych korytarzach. Był w mojej głowie dniami i nocami. Ten wspaniały uśmiech. Te tajemnicze, błękitne oczy.
I to on sprawił, że teraz nie potrafię nikogo pokochać. Sprawił, że się boję.
Tak, zdecydowanie - już nigdy nikogo nie pokocham tak, jak jego. I bez znaczenia jest to, jak bardzo mnie skrzywdził...
I gdybym wiedziała... ale przecież tego nikt nie mógł przewidzieć! Nie. Nawet ja, zazwyczaj zdystansowana, jednak przy nim stanowczo zbyt łatwowierna.
***
No to jedziemy z nowym opowiadankiem. Pomysł jest, wena niekoniecznie, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie :)
Zapraszam niedługo na rozdział pierwszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz