Bartman był zły. Nie dość, że sam na siebie, bo w sumie zamiast uciekać wtedy z łazienki, mógł z Olką normalnie porozmawiać, to jeszcze wieczorem Kubiak wparował mu na chatę jak gdyby nigdy nic, już nieco podpity i jakiś taki znerwicowany. Co było - rzecz jasna- do niego nie podobne.
CO innego Bartman. On tak robił niemalże zawsze. Ale Kubiak? Co to, to nie!
CO innego Bartman. On tak robił niemalże zawsze. Ale Kubiak? Co to, to nie!
- To kurwa twoja wina! - Misiek uderzył pięścią w ramię kumpla, jednak tego to w ogóle nie poruszyło. - Ty mi kazałeś jej powiedzieć!
Bartman złapał go za ramiona i usadził na kanapie. Jak chciał wstać, to go tylko trzepnął w czuprynę i siedział już grzecznie.
Sam natomiast otworzył barek, wyciągnął Jack`a Danielsa i dwie szklanki. Postawił na ławie, nalał i podał kumplowi.
Sam natomiast otworzył barek, wyciągnął Jack`a Danielsa i dwie szklanki. Postawił na ławie, nalał i podał kumplowi.
- Napij się i pogadamy.
Wypił. Do dna. Bartman był w niemałym szoku. Fakt, pomyślał Zibi, Kubiak miał popierdolone życie, ale nie spodziewał się, że Majka aż tak ostro na to zareaguje. Poza tym, wolał najpierw poukładać swoje życie, a dopiero potem kubiakowe. A może... powinien właśnie w tym przypadku zrobić na odwrót? Michał zawsze wyciągał go z przysłowiowej czarnej dupy, a on wobec przyjaciela tego nigdy nie zrobił.
Taki jest ze mnie pieprzony przyjaciel - zbeształ się w myślach.
Taki jest ze mnie pieprzony przyjaciel - zbeształ się w myślach.
- Skończyło się wszystko. - Jęczał Kubiak. Bartmana zemdliło. Nienawidził, jak Misiek mu się wyżala, bo zawsze wygląda jak cholerna ofiara.
- Możesz jaśniej? Powiedziałeś jej, tak? - Zapytał, a on przytaknął. - Wyjaśniłeś jej?
- Nie, bo oberwałem w twarz i jak się ogarnąłem, jej już nie było.
- Cóż, nie dziwie się, że za takiego "njusa" oberwałeś... - Bartman chrząknął Widząc złowrogie spojrzenie kumpla postanowił sobie darować takie komentarze.- WIesz - dodał po dłuższej chwili Zbyszek - myślę, że im dłużej byś zwlekał byłoby gorzej. Poza tym Majka jest w porządku, musisz z nią porozmawiać i na pewno zrozumie.
Misiek spojrzał na kumpla nieco zaniepokojony... no bo Bartman gadał jak baba, pomyślał. I o dziwo gadał do rzeczy. Pierwszy raz.
- Co ta miłość z tobą zrobiła, mój przyjacielu. - Kubi położył mu rękę na ramieniu, pokręcił głową, po czym nalał sobie znowu Danielsa i pociągnął kilka łyków.
- Ze mną, powiadasz? - Prychnął atakujący. - Popatrz na siebie.
***
Nie potrafiłam doprowadzić jej do porządku przez długi czas. Płakała ciągle, ja raz po raz się do niej dołączałam z własnych powodów. I tak skończyłyśmy w salonie z dwoma kieliszkami i winem, zalewając swoje smutki.
- Powiedz mi, chyba nie rzucił ci jakiegoś wrednego komentarza co do nowego koloru włosów? - Dopytywałam.
- Oszalałaś?! - Burknęła, wciąż pochlipując. - Michał taki nie jest!
Dobra, może nie był, ale wciąż nie wiedziałam, co się stało, że moja przyjaciółka przyszła do mnie wieczorem cała we łzach.
Kończyło się na naprawdę bezpodstawnych oskarżeniach względem Kubiaka, ale cóż ja mogłam innego zrobić, skoro ta małpa nie potrafiła z siebie tego wydusić?
- Zrobił ci coś?
- Nie! Oszalałaś! Kubiaczek nigdy by...!
- DObra! - Przerwałam jej gwałtownie. - Ale zrobił coś przez co beczysz jak małe dziecko, więc wolałabym wiedzieć, z jakiego powodu jutro go uduszę!
Ruda śmiesznie wydęła usta. Po chwili je otworzyła, chcąc coś powiedzieć, po czym znowu je zamknęła i z jej oczu wypłynęły kolejne tony łez.
Odpuściłam. Pomyślałam, że jutro jak wstanie, sama mi powie. Zawsze tak było, gdy mieszkałyśmy razem w Katowicach. Przytuliłam ją po prostu do siebie mocno i uspokajałam.
Mijały minuty, a ona dosłownie zasypiała w moich ramionach, I wtedy rozbrzmiał ten jej nieszczęsny zakichany smartfon, a na wyświetlaczu pojawił się nie kto inny jak Kubiak.
Ruda przestała płakać, zamiast tego zrobiłą się czerwona na twarzy ze złości. Oj Michał, co ty tak przeskrobałeś?
- Kurwa. - Majka wzięła telefon do rąk i nerwowo odebrała. - Idź se do tej cholernej swojej żonki!!!!- Wrzasnęła do telefonu, rozłączyła się i rzuciła telefonem. A ja? Dosłownie zsunęłam się z kanapy na podłogę, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
Rano obudziłam się dosyć wcześnie. DObra, "obudziłam się"- mocne i nieprawdziwe wyrażenie. Przez te wszystkie wydarzenia z ostatnich dni, cała ta sytuacja w życiu Majki, wszystko to spędziło mi sen z powiek i zamiast uciąć sobie chociaż drzemkę, patrzyłam w sufit.
Marcin wyjeżdżał koło szóstej, więc przynajmniej wypiłam z nim kawę, posiedziałam chwilę i pożegnałam się z nim. Nie będzie go przecież tydzień. Szkoda, że wyjeżdża akuratnie w takim momencie. Nie dość, że mam cały dom na głowie, to jeszcze sprawa Rudej...
No właśnie, a propo Rudej i Michała - masakra! Wprost nie mogłam w to uwierzyć. Michał miał żonę? Nigdy bym nie zgadła! Serio myślałam, że to może jakieś nieporozumienie, ale gdy o ósmej zadzwonił do mnie sam zmartwiony Bartman, musiałam w to uwierzyć.
- Zanim się rozłączysz - tak właśnie mnie powitał, jak odebrałam telefon - posłuchaj, bo możemy obydwoje pomóc swoim przyjaciołom.
Domyślałam się, że z tego powodu dzwonił. Ba, byłam o tym święcie przekonana! Po tym jak po prostu ode mnie odszedł zastanawiałam się, czy kiedykolwiek się do mnie odezwie. Tak perfidnie go potraktowałam...
- Nie zamierzałam. - Burknęłam. Słyszałam, jak Bartman wstrzymuje na chwilę oddech. - WIęc jak możemy im pomóc?
- Czyli jest u ciebie?
- No jest. A gdzie by mogła być... ale czekaj, zanim powiesz jaki masz swój zajebisty plan, wyjaśnij mi to, bo nie wiem, czy chcę by Majka pakowała się w takie gówno. Michał serio jest żonaty?
- No jest.
- I myślisz, że pchnę ją w ręce żonatego faceta? Żeby miała tylko kłopoty z tego?
- Ale..
- Dzieciaka też ma? - Dopytywałam. Czułam, że robię się co raz bardziej zła. A i tak, uwierzcie, trzymałam nerwy na wodzy, bo powinnam ich po prostu zbesztać - Kubiaka, za to co zrobił, a Bartmana za to, że pomaga mu odkręcić to gówno.
- Nie, nie ma! - Jego gwałtowność aż postawiła mnie na nogi. Zaczęłam nerwowo chodzić wzdłuż kuchni, z mocno przyciśniętym do ucha telefonem. - Na litość boską, Olka!
- No myślę, że po informacji o małżeństwie, dziecko już by mnie chyba nie zdziwiło.
Bartman głęboko westchnął.
- Dobra, posłuchaj. Zbiorę go i będziemy tam u was za godzinkę. Nie puszczaj jej nigdzie ani nie mów, że przyjeżdżamy, bo zwieje. Może teraz ci się wydaje, że Kubiak jest zakłamanym dwulicowym debilem, ale...
- Owszem. - Wtrąciłam. - Tak właśnie mi się wydaje.
- .. ale tak nie jest - dokończył - sam wdepnął w niezłe gówno z tym całym małżeństwem i ciężko mu to ogarnąć, chciał Majce to wytłumaczyć, ale po prostu uciekła.
- Dziwisz się? - prychnęłam. - Dobra, ja mu daje szansę. Zawsze był w porządku. Ale jeśli się tu zjawicie, a Ruda nie będzie chciała z nim gadać, to już nie mój problem. Sam nakręcił, niech sam odkręca.
- Myślę, że Majka da mu szansę . Musi. - Usłyszałam.
I w tym momencie nastała między nami cisza. Mi się na usta aż pchało pytanie, czy on sam da mi szansę, chociaż nie wiem czego miałaby dotyczyć ta szansa. A on? Może po prostu nie chciało mi się już ze mną gadać.
Cóż, nie myliłam się, bo w końcu się odezwał.
- Dobra, to ja kończę, wpadniemy za godzinę.
I na co ja głupia liczyłam?
Po godzinie i paru minutach Majka już nie spała, tylko popijała przy stole w kuchni kawę, ja natomiast ślęczałam przy kuchennym oknie, z którego było widać nasz podjazd. I wtedy się zjawili. Nic jeszcze nie mówiłam przyjaciółce, żeby sobie nie pomyślała, że spiskowałam z Bartmanem za jej plecami. Czemu? Bo najpierw by mi zrobiła awanturę o to, że sprowadzam jej na głowę Miśka, a potem oberwałabym za to, że rozmawiam z Bartmanem a ona nic o tym nie wie.
Gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, aż podskoczyłam w miejscu.
- Cholera, kogo o tej porze niesie? - Zdziwiła się Ruda.
Nic nie odpowiedziawszy ruszyłam na przedpokój i otworzyłam naszym gościom.
- Majka, musimy porozmawiać! - Żadnego cześć, żadnego spojrzenia, nic. Zakochany Michał nie widział świata poza Rudą! I prawie mnie staranował, bo tak po prostu wparował sobie do mojego domu.
- Co za tupet. - Westchnęłam.
Uchyliłam drzwi szerzej jednocześnie zapraszając drugiego siatkarza do środka. Uczynił to, mocno się wahając.
- No cześć. - Powiedział i - o dziwo - lekko się uśmiechnął pod nosem.
- Mam nadzieję, że masz czas, bo ja się z nimi użerać nie będę. To będzie armagedon.
Nie minęła chwila, jak z kuchni usłyszeliśmy głośną "łacinę" z ust Majeczki. Ta to miała gadane, zwłaszcza jak była zła. To był taki typ. Swoje wypłacze, a potem jedynie się denerwować potrafi. Ale może to i lepiej? Przynajmniej jej oczy nie puchną z częstotliwością raz na trzy dni, jak ostatnio mnie.
- Kurwa, Kubiak, ale czego ty chcesz! Ja już wszystko wiem! - Krzyczała, nie dając mu dojść do głosu.
- Nie, nie wiesz wszystkiego, pozwól, że ci wytłumaczę!
- Nie chcę twoich durnych wyjaśnień!
Razem z Bartmanem wciąż staliśmy początkowo przy drzwiach, ale w kuchni robiło się co raz głośniej, więc musiałam w końcu wkroczyć do akcji.
- Hamujcie obydwoje! - Stanęłam pomiędzy nimi. - Amelka śpi. Możecie ciszej się kłócić?
Majka nadąsała się i skrzyżowała ręce na piersiach, a Michałowi aż ręce opadły i tak śmiesznie zmarszczył czoło.
- W takim razie wyjdźmy, przejdziemy się i porozmawiamy. - Zaproponował "trzynasty" przyjmujący. Ruda jednak wyglądała, jakby nie chciała odpuścić. jej wzrok wędrował wszędzie, byleby tylko nie spojrzeć na siatkarza. - Oj no - ponowił - daj mi szansę..
Mijały minuty, a w powietrzu wisiało nasze zniecierpliwienie. Koniec końców jednak się zgodziła i poszła wziąć kurtkę.
Gdy wyszli, Bartman również miał zamiar wyjść. Szedł w kierunku drzwi bardzo powoli, jakby się wahając. Ale nie miałam chyba na co liczyć z jego strony.
- Zbyszek. - Złapałam go za nadgarstek. Minęła dłuższa chwila, jak się odwrócił i spojrzał na mnie takimi.. smutnymi oczami. - Skoro dzieci się sobą zajęły, to może dorośli też powinni?
Na te słowa lekko się uśmiechnął.
- To samo powiedziałem w Katowicach, jak Kubiak wyleciał za Majką z pokoju.- Na samo wspomnienie chyba obojgu nam się zrobiło cieplej w sercach.
***
Początkowo szli w ciszy. Kubiak bał się odezwać, bo wiadomo, Ruda była wybuchowa. Próbował najpierw przeanalizować jej zachowanie - czy już jest opanowana, czy jeszcze podenerwowana. Ciągle zerkał na nią kątem oka, gdy kroczyła obok niego.
- To wyjaśniaj, bo szkoda mojego czasu. - Przerwała w końcu ciszę panującą między nimi.
Początkowo nie wiedział, od czego zacząć. Tego przecież było tak wiele, musiał jak najszybciej streścić jej pół życia - pewnie nie da mu za wiele czasu na wyjaśnienia. Taka była Ruda.
Siatkarz chrząknął i rozpoczął swoją opowieść.
- To nie jest tak, że ja tego chciałem. - Na te słowa Majka zmierzyła go spojrzeniem w stylu "are you fickin` kidding me?" - Dobra, może chciałem. Ale miałem wtedy zaledwie dziewiętnaście lat. Ona osiemnaście. I nad naszymi głowami byli beznadziejni ojcowie, no, przynajmniej mój. Mieli wspólną firmę, ojciec się bał, bo miał problemy z kasą i nie chciał stracić swoich udziałów w firmie, i nasze małżeństwo było w tamtej chwili idealnym zabezpieczeniem.
Wziął głęboko wdech i wydech, nim przeszedł do dalszej opowieści. Dziewczyna patrzyła na niego nieodgadnionym spojrzeniem, oczekując na dalszy ciąg.
- Gdy mi o tym powiedział, zamurowało mnie. Początkowo się przed tym opierałem. Ale poznałem Monikę. Spotkaliśmy się kilka razy, było .. niesamowicie. I wtedy w firmie zaczęło się źle dziać. Jej ojciec chciał sprzedać jakiemuś Niemcowi swoje udziały, a wtedy mój ojciec byłby w czarnej dupie za przeproszeniem. - Mówił z niewielkimi pauzami. - Planem Moniki było odziedziczenie firmy, a ja chciałem po prostu pomóc ojcu, bo powiedział, że nie będę musiał się firmą zajmować, tylko pozwoli mi dalej grac w siatkówkę.
- I tobie, i jej, na rękę było to małżeństwo... - Zauważyła Majka, jakby chcąc przed samą sobą usprawiedliwić chłopaka.
- No, tak. Jakkolwiek to teraz żałośnie nie brzmi, wtedy było naprawdę dobrą opcją. Byłem młody, i jedyne co mi było w głowie, to grać w siatkówkę. Kochałem ją ponad życie i zrobiłem wszystko, by ojciec pozwolił mi kontynuować treningi.
- Dobra, tą część powiedzmy, że... rozumiem. Ale co z wami? Gdzie ona jest?
- Między nami było coś, co się okazało, że było zaledwie młodzieńczą ekscytacją. Ja po pół roku po naszym ślubie wyjechałem, żeby grać, ona została w Bydgoszczy i tam mieszka.- Trochę się namyślił. Głęboko westchnął i spojrzał wysoko w niebo. - I jest tak, jak planowaliśmy. Ona zajmuje się firmą i zarabia krocie, a ja gram w siatkówkę. I dopóki cię nie poznałem, nawet nie myślałem o tym, czy się z nią rozwieść czy nie.
Majce się zrobiło cieplej na sercu. Fakt, Kubiak miał - jak się okazało - nieźle pokręcone życie. Ale z drugiej strony, przyznał się, że mu na niej zależy w takim stopniu, że jednak małżeństwo przeszkadza.
- To jest... skomplikowane. - Zauważyła dziewczyna i przystanęła na chwilę. Michał uczynił to samo, stając na przeciw niej. - Dlaczego mi o tym powiedziałeś?
Siatkarz podrapał się po czuprynie.
- Bartman. "Jeśli ci na niej zależy, powiedz jej. Im wcześniej to zrobisz, tym lepiej". - Zacytował kolegę i głęboko westchnął.
Blondynka zmarszczyła czoło.
- TO bardzo... cóż, zadziwiające, że Bartman myśli.
- Ta. Też byłem w szoku.
Kubiak myślał, że już wszystko wyjaśnione, że już wszystko będzie w porządku. Fakt, że dziewczyna ujęła jego duże dłonie w swoje drobne ręce tylko go w tym utwierdzał. Mylił się jednak.
- Michał, to co się u ciebie stało.. ja to rozumiem. - Wyznała po dłuższej chwili. - Ale teraz... ja nie mogę się spotykać z żonatym facetem. Traktuję nasz związek na poważnie.
- Ja też!
- W takim razie... zdobędziesz się na rozwód? - Zapytała, spoglądając mu głęboko w oczy.
Kubiaka zatkało. Stał między młotem, a kowadłem. Z jednej strony dziewczyna, którą kochał, a z drugiej strony jego ojciec. Rozwód na pewno zakończy współpracę między jego ojcem, a Moniki. DO tego dochodzi jeszcze ewentualna kłótnia z rodzicami. Kiedys tata wyraźnie mu powiedział, że jeśli to spieprzy, nie ma co się w domu pokazywać.
Ale z drugiej strony była ona. Piękna, cudowna dziewczyna, z którą być może będzie chciał spędzić resztę życia. Jak każda dziewczyna, pewnego dnia będzie chciała stanąć przed ołtarzem, powiedzieć "tak", i dumnie nosić ślubną obrączkę na palcu. I on również mógł się w końcu ustatkować, założyć rodzinę... ale tylko rozwód mu na to pozwoli.
Czy bartmanowa rada, by jej o tym powiedział, była jednak dobra?....
- Michał? - Odezwała się, nieco zniecierpliwiona.
- Ja.. - Przełknął ślinę i po dłuższej chwili, odpowiedział jej.
Misiek spojrzał na kumpla nieco zaniepokojony... no bo Bartman gadał jak baba, pomyślał. I o dziwo gadał do rzeczy. Pierwszy raz.
- Co ta miłość z tobą zrobiła, mój przyjacielu. - Kubi położył mu rękę na ramieniu, pokręcił głową, po czym nalał sobie znowu Danielsa i pociągnął kilka łyków.
- Ze mną, powiadasz? - Prychnął atakujący. - Popatrz na siebie.
***
Nie potrafiłam doprowadzić jej do porządku przez długi czas. Płakała ciągle, ja raz po raz się do niej dołączałam z własnych powodów. I tak skończyłyśmy w salonie z dwoma kieliszkami i winem, zalewając swoje smutki.
- Powiedz mi, chyba nie rzucił ci jakiegoś wrednego komentarza co do nowego koloru włosów? - Dopytywałam.
- Oszalałaś?! - Burknęła, wciąż pochlipując. - Michał taki nie jest!
Dobra, może nie był, ale wciąż nie wiedziałam, co się stało, że moja przyjaciółka przyszła do mnie wieczorem cała we łzach.
Kończyło się na naprawdę bezpodstawnych oskarżeniach względem Kubiaka, ale cóż ja mogłam innego zrobić, skoro ta małpa nie potrafiła z siebie tego wydusić?
- Zrobił ci coś?
- Nie! Oszalałaś! Kubiaczek nigdy by...!
- DObra! - Przerwałam jej gwałtownie. - Ale zrobił coś przez co beczysz jak małe dziecko, więc wolałabym wiedzieć, z jakiego powodu jutro go uduszę!
Ruda śmiesznie wydęła usta. Po chwili je otworzyła, chcąc coś powiedzieć, po czym znowu je zamknęła i z jej oczu wypłynęły kolejne tony łez.
Odpuściłam. Pomyślałam, że jutro jak wstanie, sama mi powie. Zawsze tak było, gdy mieszkałyśmy razem w Katowicach. Przytuliłam ją po prostu do siebie mocno i uspokajałam.
Mijały minuty, a ona dosłownie zasypiała w moich ramionach, I wtedy rozbrzmiał ten jej nieszczęsny zakichany smartfon, a na wyświetlaczu pojawił się nie kto inny jak Kubiak.
Ruda przestała płakać, zamiast tego zrobiłą się czerwona na twarzy ze złości. Oj Michał, co ty tak przeskrobałeś?
- Kurwa. - Majka wzięła telefon do rąk i nerwowo odebrała. - Idź se do tej cholernej swojej żonki!!!!- Wrzasnęła do telefonu, rozłączyła się i rzuciła telefonem. A ja? Dosłownie zsunęłam się z kanapy na podłogę, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
Rano obudziłam się dosyć wcześnie. DObra, "obudziłam się"- mocne i nieprawdziwe wyrażenie. Przez te wszystkie wydarzenia z ostatnich dni, cała ta sytuacja w życiu Majki, wszystko to spędziło mi sen z powiek i zamiast uciąć sobie chociaż drzemkę, patrzyłam w sufit.
Marcin wyjeżdżał koło szóstej, więc przynajmniej wypiłam z nim kawę, posiedziałam chwilę i pożegnałam się z nim. Nie będzie go przecież tydzień. Szkoda, że wyjeżdża akuratnie w takim momencie. Nie dość, że mam cały dom na głowie, to jeszcze sprawa Rudej...
No właśnie, a propo Rudej i Michała - masakra! Wprost nie mogłam w to uwierzyć. Michał miał żonę? Nigdy bym nie zgadła! Serio myślałam, że to może jakieś nieporozumienie, ale gdy o ósmej zadzwonił do mnie sam zmartwiony Bartman, musiałam w to uwierzyć.
- Zanim się rozłączysz - tak właśnie mnie powitał, jak odebrałam telefon - posłuchaj, bo możemy obydwoje pomóc swoim przyjaciołom.
Domyślałam się, że z tego powodu dzwonił. Ba, byłam o tym święcie przekonana! Po tym jak po prostu ode mnie odszedł zastanawiałam się, czy kiedykolwiek się do mnie odezwie. Tak perfidnie go potraktowałam...
- Nie zamierzałam. - Burknęłam. Słyszałam, jak Bartman wstrzymuje na chwilę oddech. - WIęc jak możemy im pomóc?
- Czyli jest u ciebie?
- No jest. A gdzie by mogła być... ale czekaj, zanim powiesz jaki masz swój zajebisty plan, wyjaśnij mi to, bo nie wiem, czy chcę by Majka pakowała się w takie gówno. Michał serio jest żonaty?
- No jest.
- I myślisz, że pchnę ją w ręce żonatego faceta? Żeby miała tylko kłopoty z tego?
- Ale..
- Dzieciaka też ma? - Dopytywałam. Czułam, że robię się co raz bardziej zła. A i tak, uwierzcie, trzymałam nerwy na wodzy, bo powinnam ich po prostu zbesztać - Kubiaka, za to co zrobił, a Bartmana za to, że pomaga mu odkręcić to gówno.
- Nie, nie ma! - Jego gwałtowność aż postawiła mnie na nogi. Zaczęłam nerwowo chodzić wzdłuż kuchni, z mocno przyciśniętym do ucha telefonem. - Na litość boską, Olka!
- No myślę, że po informacji o małżeństwie, dziecko już by mnie chyba nie zdziwiło.
Bartman głęboko westchnął.
- Dobra, posłuchaj. Zbiorę go i będziemy tam u was za godzinkę. Nie puszczaj jej nigdzie ani nie mów, że przyjeżdżamy, bo zwieje. Może teraz ci się wydaje, że Kubiak jest zakłamanym dwulicowym debilem, ale...
- Owszem. - Wtrąciłam. - Tak właśnie mi się wydaje.
- .. ale tak nie jest - dokończył - sam wdepnął w niezłe gówno z tym całym małżeństwem i ciężko mu to ogarnąć, chciał Majce to wytłumaczyć, ale po prostu uciekła.
- Dziwisz się? - prychnęłam. - Dobra, ja mu daje szansę. Zawsze był w porządku. Ale jeśli się tu zjawicie, a Ruda nie będzie chciała z nim gadać, to już nie mój problem. Sam nakręcił, niech sam odkręca.
- Myślę, że Majka da mu szansę . Musi. - Usłyszałam.
I w tym momencie nastała między nami cisza. Mi się na usta aż pchało pytanie, czy on sam da mi szansę, chociaż nie wiem czego miałaby dotyczyć ta szansa. A on? Może po prostu nie chciało mi się już ze mną gadać.
Cóż, nie myliłam się, bo w końcu się odezwał.
- Dobra, to ja kończę, wpadniemy za godzinę.
I na co ja głupia liczyłam?
Po godzinie i paru minutach Majka już nie spała, tylko popijała przy stole w kuchni kawę, ja natomiast ślęczałam przy kuchennym oknie, z którego było widać nasz podjazd. I wtedy się zjawili. Nic jeszcze nie mówiłam przyjaciółce, żeby sobie nie pomyślała, że spiskowałam z Bartmanem za jej plecami. Czemu? Bo najpierw by mi zrobiła awanturę o to, że sprowadzam jej na głowę Miśka, a potem oberwałabym za to, że rozmawiam z Bartmanem a ona nic o tym nie wie.
Gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, aż podskoczyłam w miejscu.
- Cholera, kogo o tej porze niesie? - Zdziwiła się Ruda.
Nic nie odpowiedziawszy ruszyłam na przedpokój i otworzyłam naszym gościom.
- Majka, musimy porozmawiać! - Żadnego cześć, żadnego spojrzenia, nic. Zakochany Michał nie widział świata poza Rudą! I prawie mnie staranował, bo tak po prostu wparował sobie do mojego domu.
- Co za tupet. - Westchnęłam.
Uchyliłam drzwi szerzej jednocześnie zapraszając drugiego siatkarza do środka. Uczynił to, mocno się wahając.
- No cześć. - Powiedział i - o dziwo - lekko się uśmiechnął pod nosem.
- Mam nadzieję, że masz czas, bo ja się z nimi użerać nie będę. To będzie armagedon.
Nie minęła chwila, jak z kuchni usłyszeliśmy głośną "łacinę" z ust Majeczki. Ta to miała gadane, zwłaszcza jak była zła. To był taki typ. Swoje wypłacze, a potem jedynie się denerwować potrafi. Ale może to i lepiej? Przynajmniej jej oczy nie puchną z częstotliwością raz na trzy dni, jak ostatnio mnie.
- Kurwa, Kubiak, ale czego ty chcesz! Ja już wszystko wiem! - Krzyczała, nie dając mu dojść do głosu.
- Nie, nie wiesz wszystkiego, pozwól, że ci wytłumaczę!
- Nie chcę twoich durnych wyjaśnień!
Razem z Bartmanem wciąż staliśmy początkowo przy drzwiach, ale w kuchni robiło się co raz głośniej, więc musiałam w końcu wkroczyć do akcji.
- Hamujcie obydwoje! - Stanęłam pomiędzy nimi. - Amelka śpi. Możecie ciszej się kłócić?
Majka nadąsała się i skrzyżowała ręce na piersiach, a Michałowi aż ręce opadły i tak śmiesznie zmarszczył czoło.
- W takim razie wyjdźmy, przejdziemy się i porozmawiamy. - Zaproponował "trzynasty" przyjmujący. Ruda jednak wyglądała, jakby nie chciała odpuścić. jej wzrok wędrował wszędzie, byleby tylko nie spojrzeć na siatkarza. - Oj no - ponowił - daj mi szansę..
Mijały minuty, a w powietrzu wisiało nasze zniecierpliwienie. Koniec końców jednak się zgodziła i poszła wziąć kurtkę.
Gdy wyszli, Bartman również miał zamiar wyjść. Szedł w kierunku drzwi bardzo powoli, jakby się wahając. Ale nie miałam chyba na co liczyć z jego strony.
- Zbyszek. - Złapałam go za nadgarstek. Minęła dłuższa chwila, jak się odwrócił i spojrzał na mnie takimi.. smutnymi oczami. - Skoro dzieci się sobą zajęły, to może dorośli też powinni?
Na te słowa lekko się uśmiechnął.
- To samo powiedziałem w Katowicach, jak Kubiak wyleciał za Majką z pokoju.- Na samo wspomnienie chyba obojgu nam się zrobiło cieplej w sercach.
***
Początkowo szli w ciszy. Kubiak bał się odezwać, bo wiadomo, Ruda była wybuchowa. Próbował najpierw przeanalizować jej zachowanie - czy już jest opanowana, czy jeszcze podenerwowana. Ciągle zerkał na nią kątem oka, gdy kroczyła obok niego.
- To wyjaśniaj, bo szkoda mojego czasu. - Przerwała w końcu ciszę panującą między nimi.
Początkowo nie wiedział, od czego zacząć. Tego przecież było tak wiele, musiał jak najszybciej streścić jej pół życia - pewnie nie da mu za wiele czasu na wyjaśnienia. Taka była Ruda.
Siatkarz chrząknął i rozpoczął swoją opowieść.
- To nie jest tak, że ja tego chciałem. - Na te słowa Majka zmierzyła go spojrzeniem w stylu "are you fickin` kidding me?" - Dobra, może chciałem. Ale miałem wtedy zaledwie dziewiętnaście lat. Ona osiemnaście. I nad naszymi głowami byli beznadziejni ojcowie, no, przynajmniej mój. Mieli wspólną firmę, ojciec się bał, bo miał problemy z kasą i nie chciał stracić swoich udziałów w firmie, i nasze małżeństwo było w tamtej chwili idealnym zabezpieczeniem.
Wziął głęboko wdech i wydech, nim przeszedł do dalszej opowieści. Dziewczyna patrzyła na niego nieodgadnionym spojrzeniem, oczekując na dalszy ciąg.
- Gdy mi o tym powiedział, zamurowało mnie. Początkowo się przed tym opierałem. Ale poznałem Monikę. Spotkaliśmy się kilka razy, było .. niesamowicie. I wtedy w firmie zaczęło się źle dziać. Jej ojciec chciał sprzedać jakiemuś Niemcowi swoje udziały, a wtedy mój ojciec byłby w czarnej dupie za przeproszeniem. - Mówił z niewielkimi pauzami. - Planem Moniki było odziedziczenie firmy, a ja chciałem po prostu pomóc ojcu, bo powiedział, że nie będę musiał się firmą zajmować, tylko pozwoli mi dalej grac w siatkówkę.
- I tobie, i jej, na rękę było to małżeństwo... - Zauważyła Majka, jakby chcąc przed samą sobą usprawiedliwić chłopaka.
- No, tak. Jakkolwiek to teraz żałośnie nie brzmi, wtedy było naprawdę dobrą opcją. Byłem młody, i jedyne co mi było w głowie, to grać w siatkówkę. Kochałem ją ponad życie i zrobiłem wszystko, by ojciec pozwolił mi kontynuować treningi.
- Dobra, tą część powiedzmy, że... rozumiem. Ale co z wami? Gdzie ona jest?
- Między nami było coś, co się okazało, że było zaledwie młodzieńczą ekscytacją. Ja po pół roku po naszym ślubie wyjechałem, żeby grać, ona została w Bydgoszczy i tam mieszka.- Trochę się namyślił. Głęboko westchnął i spojrzał wysoko w niebo. - I jest tak, jak planowaliśmy. Ona zajmuje się firmą i zarabia krocie, a ja gram w siatkówkę. I dopóki cię nie poznałem, nawet nie myślałem o tym, czy się z nią rozwieść czy nie.
Majce się zrobiło cieplej na sercu. Fakt, Kubiak miał - jak się okazało - nieźle pokręcone życie. Ale z drugiej strony, przyznał się, że mu na niej zależy w takim stopniu, że jednak małżeństwo przeszkadza.
- To jest... skomplikowane. - Zauważyła dziewczyna i przystanęła na chwilę. Michał uczynił to samo, stając na przeciw niej. - Dlaczego mi o tym powiedziałeś?
Siatkarz podrapał się po czuprynie.
- Bartman. "Jeśli ci na niej zależy, powiedz jej. Im wcześniej to zrobisz, tym lepiej". - Zacytował kolegę i głęboko westchnął.
Blondynka zmarszczyła czoło.
- TO bardzo... cóż, zadziwiające, że Bartman myśli.
- Ta. Też byłem w szoku.
Kubiak myślał, że już wszystko wyjaśnione, że już wszystko będzie w porządku. Fakt, że dziewczyna ujęła jego duże dłonie w swoje drobne ręce tylko go w tym utwierdzał. Mylił się jednak.
- Michał, to co się u ciebie stało.. ja to rozumiem. - Wyznała po dłuższej chwili. - Ale teraz... ja nie mogę się spotykać z żonatym facetem. Traktuję nasz związek na poważnie.
- Ja też!
- W takim razie... zdobędziesz się na rozwód? - Zapytała, spoglądając mu głęboko w oczy.
Kubiaka zatkało. Stał między młotem, a kowadłem. Z jednej strony dziewczyna, którą kochał, a z drugiej strony jego ojciec. Rozwód na pewno zakończy współpracę między jego ojcem, a Moniki. DO tego dochodzi jeszcze ewentualna kłótnia z rodzicami. Kiedys tata wyraźnie mu powiedział, że jeśli to spieprzy, nie ma co się w domu pokazywać.
Ale z drugiej strony była ona. Piękna, cudowna dziewczyna, z którą być może będzie chciał spędzić resztę życia. Jak każda dziewczyna, pewnego dnia będzie chciała stanąć przed ołtarzem, powiedzieć "tak", i dumnie nosić ślubną obrączkę na palcu. I on również mógł się w końcu ustatkować, założyć rodzinę... ale tylko rozwód mu na to pozwoli.
Czy bartmanowa rada, by jej o tym powiedział, była jednak dobra?....
- Michał? - Odezwała się, nieco zniecierpliwiona.
- Ja.. - Przełknął ślinę i po dłuższej chwili, odpowiedział jej.
***
Witajcie, witajcie, moi kochani czytelnicy.
Wiem, że rozdział może nie wzbudzi jakiejś super-mega-hiper-wielkiej sensacji, ale mimo wszystko liczę na Wasze komentarze :)
Kubiak! Jak mogłeś?! Mam nadzieję, że jeśli naprawdę kochasz Maję to rozwiedziony się z Moniką. Nie spodziewałam się tego po nim, ale w końcu cicha woda brzegi rwie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Olę i Zbyszka to powinni ze sobą szczerze porozmawiać. Widać, że Bartman zrozumiał pewne rzeczy, zmienił się na lepsze i niech walczy o Olę! :)
Pisz szybko kolejny! :*
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
Mateusz Mika: wszystko-ma-swoj-czas.blogspot.com
Andrzej Wrona: milosc-jak-wino.blogspot.com