- Co zrobił? - Zapytał z przedpokoju.
- Zadzwonił. Odebrałam a on się rozłączył. - Zachowanie Kubiaka pozostawiało wiele do życzenia, ale przejmowanie się tym nie należało do moich życiowych priorytetów. Niech go Majka ogarnie.
Bartman wszedł do kuchni, więc powoli odwróciłam się w jego stronę. - Pozwoliłam sobie odebrać, bo przecież się dobijał jak... - Zawiesiłam głos.
Cholera! - Syknęłam do siebie w myślach. - Musiał wyjść z łazienki z zaledwie ręcznikiem owiniętym wokół bioder?! Momentalnie poczułam ciepło na dole, w intymnych okolicach. A na twarzy na pewno pojawił się rumieniec. Ale czemu mnie to nie dziwi? Specjalnie to zrobił, na pewno!
Zbigniewie Bartmanie, niech cię szlag!
- Przepraszam, że się nie ubrałem - powiedział, a mnie zatkało - ale zapomniałem ubrań wziąć z pokoju.
Tak, naprawdę, to cię tłumaczy, dodałam z ironią w myślach.
- Przeżyję.
- A Kubiakiem się nie przejmuj, odkąd Majka się tu zjawiła jebie mu na mózg. - Wytłumaczył zachowanie kolegi. No tak, to wiele by tłumaczyło. - Weź prysznic, ja zrobię herbatę.
Nie kłóciłam się z nim, ponieważ wizja wracania w takim stanie do domu niekoniecznie mi się podobała. Już czułam jak w moim nosie zbiera się gęsty katar. Gorący prysznic przed półgodzinną droga na pewno dobrze mi zrobi.
Podczas gdy gorąca woda spływała po moim nagim, rozgrzanym ciele (nie wiem, czy rozgrzanym od gorączki czy od wcześniejszego widoku praktycznie nagiego Bartmana), myślałam o tym, co robię. Dlaczego się na to zgodziłam? Dlaczego sama siebie katuję? Dlaczego po prostu nie mogę zapomnieć i żyć nowym, idealnym życiem? I ... dlaczego, Zbyszku, po prostu nie możesz odpuścić i dać mi spokoju?...
Wyszłam ubrana zaledwie w t-shirt, który dał mi siatkarz. Ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ i tak koszulka sięgała mi prawie do kolan. Po zapachu cudownej, imbirowej herbaty dotarłam z powrotem do kuchni. Na stole stał dzbaneczek z gorącym napojem, jednak po siatkarzu ani śladu. Pora więc zobaczyć, jak mu się tu żyje, nie?
Niepewnie przeszłam wzdłuż przedpokoju. Przecież nie mógł wyjść. - Zbyszek? - Zapytałam.
- Tu jestem. - Usłyszałam z jednego pokoju, do którego drzwi były minimalnie uchylone.
Pierwsze, co pomyślałam, to że to jego kolejne zagranie by ściągnąć mnie do łóżka. Jednak gdy go zobaczyłam, od razu (o dziwo) zmieniłam zdanie. Był już całkowicie ubrany: w przetarte, stare jeansy i białą koszulkę. Rozwieszał na stojącym obok okna grzejniku moje mokre ubrania. Gdy weszłam odwrócił się i lekko uśmiechnął. - Myślę, że za godzinkę będą suche. - Nie wiem, czy tymi słowami próbował mnie pocieszyć? Załagodzić sytuację? CHyba nie miałam aż tak złowrogiej miny? A może dalej myślał, że zaraz stąd zwinę?
Wyszliśmy z pokoju. Ogólnie byłam w szoku. Nie znałam go od tej strony. Zawsze tylko seks miał w głowie. I choć znajdowaliśmy się w jego przestronnym pokoju, z wielkim łóżkiem na środku przy ścianie, on nic nie zrobił. Gdzie się podział ten wybuchowy, napalony Zbychu? Powoli naprawdę zaczynałam się martwić.
Usiedliśmy w kuchni. Nalał gorącą herbatę do dwóch kubków i przez dłuższą chwilę oboje grzaliśmy na nich swoje ręce. Kątem oka mu się bacznie przyglądałam; oczy nie były już szare, tylko standardowo- zielone, ale jeszcze trochę przygaszone. Blada, nietypowa dla niego cera - musiał długo czekać, na pewno przemarzł. Przeze mnie. Pod nosem jednak widniał malutki, ledwo widoczny uśmiech. A może to nie był uśmiech, tylko tak mi się wydawało?...
- Jakie to głupie, prawda? - Zapytał nagle. Kompletnie go nie zrozumiałam.
- Ale co?
- To, że ostatnio jak piliśmy razem herbatę, siedząc na przeciwko siebie, nie potrafiliśmy przestać ze sobą rozmawiać.
Poczułam dreszcze na ciele. Wspomniał właśnie Katowice. Wspomniał przeddzień ich wyjazdu, kiedy siedzieliśmy u nas w mieszkaniu i rozmawialiśmy na jakieś naprawdę głupie tematy. Ale miał rację - wciaż rozmawialiśmy, wciąż się śmialiśmy. A teraz?...
- Po prostu wiele się zmieniło. - Westchnęłam. Nie wiedziałam, co innego mogłam mu powiedzieć.
- U mnie nic się nie zmieniło, Ola. Dalej cię pragnę. - Jego zielone tęczówki powędrowały wprost na moją twarz. Od razu uciekłam spojrzeniem. - Wróćmy do tego, co było. Chcę być z tobą.
Moje serce podskoczyło do gardła.
- Ale u mnie się zmieniło. Mam dziecko pod opieką i nie mogę cofnąć się do tych beztroskich, studenckich czasów.
- Miałem na myśli powrót do tego, co nas łączyło. A Amelka... - namyślał się chwilę - pozwól, że zaopiekuję się nią razem z tobą...
Takie słowa sprawiają, że dziewczynie chce się płakać. Naprawdę. Zbyszek nie wiedział, na co się chce porwać. Nic nie rozumiał. Tak łatwo mu jest obiecać wspólne życie? Tak łatwo mu przeszło przez gardło, że chce z nami być?...
- Nie wiesz co mówisz. Jak zwykle rzucasz nieprzemyślane słowa.
- Wiem, co mówię! - Uniósł się trochę.- Wiem, że nie mogę o tobie zapomnieć!
- Mam narzeczonego.
- Z przymusu. - Skrzywił się.
- Skąd wiesz?
- A kochasz go? Kochasz?
Zamilknęłam. Mogłam tak po prostu powiedzieć, że tak. Że kocham Marcina. Ale czy nie wystarczy, że oszukuję już samą siebie?
- Nie chodzi o uczucia, Zbyszku, chodzi o to co jest lepsze w sytuacji, w jakiej jestem.
- A co on ci da, czego ja ci nie dam? Mam pieniądze. Mam dom!...
- Zbyszek! - Przerwałam mu. - Nie chodzi o rzeczy materialne! On... on mi da gwarancję, że zawsze ze mną będzie. A ty...
- Nie ufasz mi. - Dokończył za mnie, a ja skinęłam głową.
Nie ufałam żadnemu mężczyźnie. Każdy koniec końców mnie zostawił. A nie mogłam sobie pozwolić na to będąc z Melą. Musiałam myśleć również o niej...
- A jeśli ci udowodnię, że możesz mi zaufać? - Cały Bartman, nie dawał za wygraną.
Spojrzałam na niego. Minę miał naprawdę godną pożałowania.
- To nie zmieni faktu, że wychodzę za mąż.
- Nie zmieni, po prostu ja stanę obok ciebie przed ołtarzem.
- Zbyszek. Daj już spokój. Po prostu.. po prostu zostańmy znajomymi.
Zacisnął usta. Pewnie dalej drążyłby ten temat, ale ja już niekoniecznie chciałam. Upiłam kilka łyków już nieco przestygniętej herbaty i wstałam - Zadzwonię do domu.
Wyszłam na przedpokój pozostawiając Bartmana na chwilę w kuchni. Wolałam zadzwonić zapytać, co z Amelką, a przy okazji nieco ochłonąć. Gdyby Bartman zachowywał się normalnie.. nie wiem, zaczął być nachalny, krzyczałby, wybuchłby ... jakoś łatwiej byłoby mi się z nim pokłócić. Zwyzywać go. Może to głupie, ale poczułabym się lepiej. A jak on robi z siebie takiego cierpiącego siatkarzyka, nawet nie jestem w stanie na niego podnieść głosu. Jego zachowanie, niczym zakochanego licealisty - ściska mnie za serce.
Marcin odebrał po jednym sygnale.
- Cześć, Marcin. Jak tam Amelka? - Zapytałam.
- Śpi już od godziny. - Poinformował mnie narzeczony cichym głosem. Pewnie siedział u niej w pokoiku jeszcze.
Ulżyło mi. Skoro zasnęła, nie musiałam się spieszyć. Biedna, wieczory miała koszmarne. Z reguły przed snem zaczynał się płacz i wrzask, że chce do rodziców... te momenty po prostu mnie przerastały.
- To dobrze.
- A u ciebie w porządku? - Zapytał.
- Tak, w porządku... - Westchnęłam. Wiedziałam, że mnie nie będzie wypytywał o szczegóły, tak jak i ja go nie wypytuję o późne powrotu do domu.
W tym momencie na przedpokój wyszedł również Bartman, a mnie zatkało. Coś.. coś się w jego spojrzeniu zmieniło. Jego wyraz twarzy się zmienił. A ja zaniemówiłam, prawie wypuszczając telefon z rąk. Zupełnie jakbym śniła...
- Jakby coś, to dzwoń, kochanie. - Powiedział tylko, jakby się domyślając gdzie jestem.
- Dobrze. Wrócę niedługo. - Rzuciłam krótko, by siatkarz nic nie mógł wywnioskować z naszej rozmowy.
Gdy tylko się rozłączyłam, Bartman podszedł do mnie stawiając zaledwie dwa duże kroki i wpił się w moje usta. Nawet się nie opierałam, tylko od razu odwzajemniłam dziki i namiętny pocałunek. Popchnął mnie tak, że znalazłam się na ścianie, a on napierał na mnie całym swoim ciałem całując obojczyk, szyję po samo ucho, potem znowu usta. Jego ręce powędrowały bez zastanowienia na moje gołe uda i wędrowały ku górze. Szarpnął zachęcająco za brzeg moich majtek, a ja już byłam cała rozpalona i mokra od jego dotyku. Koniec końców ja nie mogłam złapać tchu, a on zaspokajał mnie samym swoim dotykiem. A gdy włożył rękę do majtek, myślałam, że wybuchnę..
- Ola? Ola, jesteś tam? - Marcin sprowadził mnie do rzeczywistości.
Dobra, Bartman tego nie zrobił. To była tylko moja erotyczna wyobraźnia.
- Tak, przepraszam.
- Jakby coś, to dzwoń słońce. - Powiedział, jakby naprawdę domyślał się, gdzie jestem. Albo z kim.
- Ok, niedługo będę. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
Spojrzałam ponownie na stojącego jakieś dwa metry przede mną Zbyszka, wciąż się we mnie wpatrującego tymi zielonymi oczami. Od razu w głowie pojawił się obraz tego, co ze mną robił w moich myślach. Czego - między nami - żałuję, że nie zrobił. On naprawdę chyba tego nie chciał. A ja? Chciałam. Ale nie mogłam mu powiedzieć: "Uprawiajmy dziki, namiętny seks, bo mam chcicę. A potem cię zostawię". I jedyne, na co mnie było stać, to głośne westchnięcie. No i rzecz jasna, zadałam najgłupsze pytanie ever.
- Myślisz, że te ubrania już wyschły?
No tak, przecież tak bardzo mi się spieszy do domu, zwłaszcza że mam ochotę na seks...
***
Gdy Majka czegoś nie wie, to staje się bardzo dociekliwa. A jak ktoś nie chce jej czegoś powiedzieć, robi się zła. A złej Majki nie idzie znieść.
Tak było następnego dnia, kiedy (na nieszczęście Olki), Ruda miała wolne. Chłopcy nie mieli treningu po wczorajszej katastrofie z Bełchatowianami, więc dzisiaj hala na Podpromiu świeciła pustkami. Jedynym plusem był chyba fakt, że na dworze momentalnie zrobiło się ciepło - w końcu, jak na lato przystało. Bez upałów, ale zawsze coś.
- Kurwa, wiedziałam. - Ruda klasnęła w dłonie. Siedziały właśnie na ogródku u Oli, podczas gdy Amelka latała za uciekającą jej ciągle piłką. - Wiedziałam, że to ty tam jesteś a nie jakaś blond lalunia na pocieszenie. - Wyrwało jej się jeszcze. - Ale nie, Kubiak musiał się rozłączyć jak skończony idiota.
- "Blond lalunia na pocieszenie"? - Podłapałam, ale chyba nie chciałam wiedzieć o co chodzi..- Dobra, nieważne.
Ruda cmoknęła. - No nieważne. Ważne jest, do jakiego konsensusu doszliście.
- Od kiedy ty takich mądrych słów używasz co?
- Nie zmieniaj tematu małpo, tylko gadaj.
Westchnęłam. Zapewne oczekiwała opowieści rodem z ksiażki, w której bohaterka rzuca się w ramiona ukochanego i żyją długo i szczęśliwie. Ale cóż, nie doczeka się tego.
- No... wiesz, jakie jest moje zdanie. I nie zmieniłam go.
- No nie mów, byłaś u Bartmana w mieszkaniu i bzykanka nie było? - Zszokowała się, jakby to było co najmniej dziwne.
- Laska, tobie chodzi tylko o jedno.
- Nie, ale wiesz. Bartman, który nie rucha, to dziwny Bartman. - Skwitowała biednego siatkarza. Gdyby tu był, chyba zakopałby ją do ziemi i zrobił jeszcze "na niej" babeczkę z piachu. - Ty! - Krzyknęła nagle i wstała z ławki.
- Co?
- No to! On jest kurna serio zakochany! - Wytrzeszczyła oczy, na co tylko ja się skrzywiłam. Serio, niekoniecznie chciałam o tym rozmawiać... - No bo wiesz, tak myślą faceci: Porucham, pomyśli że chodzi mi tylko o seks. Nie porucham, zobaczy że mi na niej zależy i nie chodzi mi tylko o seks.
- Łał, Majka, gdzie ty się tak nauczyłaś czytać z zachowania przerośniętych pajaców, co? Te praktyki cie zniszczą...
Zabawnie cmoknęła i przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Na całe szczęście.
Musiałam jednak przyznać, że co nie co w tym racji było. Zbyszek nawet nie próbował mnie dotknąć.
- Wiesz, coś w tym jest.. - Westchnęłam. Po prostu świetnie, on się pilnuje żeby mnie nie przelecieć, bo mu na mnie zależy, a ja wtedy mam niesamowitą ochotę na seks.
- No jest. Bartman w twoim przypadku myśli mózgiem a nie penisem, muszę mu chyba pogratulować. - Zachichotała. - Ale nieważne. Pytanie tylko co zamierzasz?
- Nic nie zamierzam. Zostawię wszystko tak jak jest.
Moja przyjaciółka już nic nie powiedziała, spiorunowała mnie jedynie spojrzeniem na zakończenie tego tematu. I dobrze, przecież doskonale wiedziała, że nie mogę sobie zmieniać zdania ot tak.
- Srał ich wszystkich pies. - Prychnęła w końcu. - I tak ci nie przegadam. Ale za to... pomożesz mi z czymś.- Przeraziłam się, bo jej mina teraz wyglądała niczym mina córki szatana. Cóż, mogłaby z nim konkurować. Jak sobie umyśli jakiś niecny plan, obdarzy mnie tym spojrzeniem a pod jej nosem pojawi się ten szeroki uśmiech - po prostu serce mi staje. A jak się jeszcze diabelsko zaśmieje, koniec świata.
Chociaż z reguły jej pomysły były po prostu głupie, nie szatańskie. Cóż.
- No to na co mądrego teraz twoja główka wpadła, hm? - Zapytałam.
Przybliżyła się i powiedziała mi na ucho. Tak, pełna konspiracja. Zwłaszcza że w promieniu kilkunastu metrów byłam tylko ja i Amelka.
- Wow, serio? - Wytrzeszczyłam na nią oczy. Podniosłam z ziemi małą blondyneczkę i posadziłam ją soie na kolanach. - Mela, chcemy się pobawić?
- Tak, tak! - Klaskała w malutkie dłonie. - Telas!
I w ten oto sposób, świetny (o dziwo) plan Majki wszedł w życie.
***
- Idiota jakich mało. - Warknął Bartman. - Pomyślała pewnie, że mnie niańczysz.
Kubiak zrobił naburmuszoną minę i nic nie skomentował. Przecież sam miał problem! Sam przed Rudą wyszedł na przyjaciela bez serca. Ale jakoś musiał sobie z tym poradzić.
- Dobra, nieważne. - Bartman upił łyk swojego Tyskiego. - I tak chuj z tym wszystkim... - Westchnął.
Nie wyglądał jednak na przybitego, tylko na złego. Wiadomo, Bartman nigdy się nie starał wobec dziewczyn. Zawsze je miał. A teraz, praktycznie się jednej oświadczył, a ona i tak miała to w dupie.
- No, nieważne. Boś wszystko spierdolił.
- Tak, teraz to moja wina? Słuchaj, przecież każdemu zdarzają się błędy, sęk w tym, żeby kurwa wybaczyć, nie?
Dziku zmarszczył czoło. Czy jego kumpel był serio takim debilem?
- Ale tu nie chodzi o wybaczenie. Jesteś bardzo.. bardzo... nieprzewidywalny. Raz jesteś raz cię nie ma. - Starał się wytłumaczyć, ale wypity już trochę atakujący chyba nic a nic z tego nie zrozumiał. - Ja tam jej się nie dziwię, jesteś typem który raczej nie myśli głową tylko fiutkiem.
- Serio musiałeś to powiedzieć? - Skrzywił się Bartman. Może nie oczekiwał pocieszenia, ale na pewno nie dobicia w ziemię. - W ogóle od kiedy ty taki cnotliwy się zrobiłeś, co? No tak, Majeczka. A ona wie choć trochę o twoim życiu? Powiedziałeś jej?
- Zamknij japę! - Warknął Misiek. Zdzielił Bartmana w głowę.
- Powinieneś jej raczej powiedzieć, bo widzisz. Skończy tak jak ja: Zakochany, bez miłości, przepita, bez chęci do życia...
- A idź cholera, ogarnij się chłopie bo słuchać cię nie można.
Powoli zaczynał żałować, że zgodził się na noc u Bartmana. Fakt, że atakujący właśnie padł na kanapę i zasnął wcale go nie pocieszył. Pijany Bartman zawsze pierdoli od rzeczy, ale zdarza mu się też wyciągać cholerną prawdę i myśleć całkiem racjonalnie. No bo Kubiak też nie był święty, Kubiak też miał sekrety...
Dziku położył się normalnie u kumpla na łóżku, przecież sam nie będzie się gnieździł gdzieś na podłodze. I gdy wpatrywał się w jasny sufit, do głowy od razu wpadły mu rude, gęste włosy i duże, przenikliwe oczy. Nie chciał przyznać tego sam przed sobą, a tym bardziej na głos, ale Bartman miał rację. Cholera, czy on serio przyznał mu rację?
Pozostawało tylko pytanie, kiedy Majce powie prawdę. Bo kiedy powie, wielka miłość pewnie się skończy. A on naprawdę nie chciał tego kończyć...
Gdy Michał rano wstał i zajrzał do kumpla, okazało się że ten leży na podłodze. Cóż, pewnie musiał nieźle przygrzmocić w nocy, ale że też go to nie ruszyło i nie obudziło? Nieźle musiał mieć na bani.
- Bartman, debilu. - Trącił go lekko nogą w brzuch. - Wstawaj.
- Nie chcę.. - Wyburczał pod nosem.
- Chuj mnie to, że nie chcesz. Wstawaj i ogarnij swoje życie. - Powiedział Dziku i rozłożył sie wygodnie na kanapie. - Masz szczęście, że trening popołudniu, bo ja nie wiem jakbyś podołał.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu Kubiaka. Doskonale wiedział, kto do niego napisał. ba, to było przeczucie. Aż poczuł przyjemnie uczucie w żołądku, gdy na dużym ekranie pojawiło się imię: Majka.
"Cześć! Mam dla ciebie niespodziankę, także możesz przyjść na trening trochę wcześniej. ;*"
Że co?
- Majunia napisała? - Bartman, o dziwo, kontaktował a nie spał. Podniósł się z podłogi i walnął swoje dupsko obok Kubiaka.
- Ta. - Siatkarz ślepo wpatrywał się w telefon. Wiadomość, niby miła, niekoniecznie go ucieszyła. - Ma niespodziankę i chciała, żebym przyjechał wcześniej na trening.
- No to się świetnie składa!- Klasnął w dłonie atakujący. - Ona ma i ty masz. TO będzie idealny moment, żeby powiedzieć jej o twoim pojebanym życiu.
- Człowieku, ty to w ogóle serca nie masz. - Skrzywił się Kubiak i wstał.
- Ja nie mam? To chyba ty nie masz, chcąc ciągnąć ten związek z sekretami. Powiedz jej lepiej teraz, na początku, niż potem, bo to tylko pogorszy sprawę.
Bartman miał rację i Michał doskonale o tym wiedział. I chyba musiał powoli dopuszczać do siebie myśl, że niedługo Majeczka zniknie z jego życia.
***
- Kurde, jedź ze mną! - Nalegała Ruda. - Proszę!
- Majka, dziecko, sama chciałaś.
Śmiesznie wydęła usta i obraziła się niczym małe dziecko.
- Ja wiem, ale no... proszę, przecież Marcin jest w domu, zajmie się Melą.
Racja. Mój narzeczony był w domu. Jeszcze. Jutro wyjeżdżał na tydzień w delegację i sama nie wiedziałam, jak ja sobie poradzę.
- Jedź, kochanie. - Wtrącił nagle ni z gruchy ni z pietruchy Marcin. - Przez najbliższe dni nie ruszysz się z domu bez Amelki, więc...
- EJ, ładnie to tak podsłuchiwać? - Najeżyłam się, jednak potem zaśmiałam.
No tak. Majka mnie ciągnęła do jamy wilka, a Marcin mnie do niej wypychał. Nieźle.
Ale z dwojga złego, mogłam zobaczyć jak zareaguje Kubiak na niespodziankę Majki. Cóż, pewnie się lekko... zdziwi.
- No więc? ... - Dopytywała Majka spoglądając na mnie błagalnym spojrzeniem.
Jezu, ogarnijcie ją, bo padnę.
- No dobra... pośmieję się chociaż z kubiakowej miny....
Rozrywka sto pro.
No i pojechałam. I najlepsze jest to, że nie tylko Ruda miała niespodziankę dla Kubiaka. Bo u mnie również wyszła - totalnie niespodziewana, niechciana i nieplanowana - niespodzianka dla Bartmana.
Boże, teraz jak o tym myślę, to było to naprawdę egoistyczne i nieprzemyślane posunięcie...
***
Hej, hej!
Kolejny rozdział. Początek serii niespodzianek, niekoniecznie tych fajnych i przyjemnych. Każdy czegoś doświadczy w najbliższych rozdziałach. Dowiecie się:
Jaką niespodziankę ma dla Kubiaka Majka? A co przed nią ukrywa siatkarz i czy odważy się o tym powiedzieć?
Co nieprzemyślanego zrobi Olka i jak to wpłynie na dalsze losy bohaterów?
I w końcu: KTO zjawi się w domu Oli i Marcina, oraz jakie to poniesie ze sobą skutki?
Następny rozdział na dniach!
PS. Mała dziewczynka na zdj to moja sis młodsza, jakieś 4 lata wstecz :D Ale niechby było, dwuletnia, blondynka, pasuje. xd
Pozdrawiam!
PS2. Pochwalę się, że ostatnio po meczu w Spodku Polska-Włochy nasz trener Antiga otrzymał ode mnie prezent. Był pod wrażeniem, uścisnął mi dłoń (haha!) i w ogóle pogadał. Cóż, dla takich chwil warto żyć hahah :D